Kenoziero - przybyliśmy, zobaczyliśmy, mierzyliśmy...
Właściwsza byłaby nazwa rubryki "Nasze pasje", bowiem tym razem
rzecz dotyczy także pasji studentów Wydziału Architektury PK, członków
Studenckiego Koła Naukowego Budownictwa Ogólnego, z którymi już
od 1989 r. dokumentujemy zabytki budownictwa drewnianego - głównie
budowle sakralne z terenu Polski, Ukrainy, a tym razem także Rosji.
Tegoroczny wakacyjny obóz naukowy Koła odbył się po raz pierwszy
na terenie Rosji, dokładnie na terenie Kenozierskiego Parku
Narodowego, w południowej części województwa archangielskiego (archangielskiej
obłasti). Naszym celem było rozpoznanie stanu zachowanej tu
zabytkowej
architektury drewnianej, zwłaszcza budowli sakralnych. Kontynuowaliśmy
niejako prowadzone przez Koło od 1989 r. badania nad drewnianą
architekturą cerkiewną Polski i Ukrainy. Podjęcie badań nie
byłoby możliwe, gdyby nie pomoc rosyjskiej sekcji ECOVAST (Europejska
Rada ds. Wsi i Małych Miast), kierowanej przez dr Olgę Sevan,
Rosyjskiego Instytutu Kulturologii oraz dyrekcji Kenozierskiego Parku Narodowego,
zwłaszcza dyrektora Eleny Szatkowskiej. W trakcie pobytu w
Rosji
opiekunem grupy była Natalia Denisova - współpracowniczka naukowa
Galerii Trietiakowskiej w Moskwie.
Kenozierski Park Narodowy został utworzony
przez władze Federacji Rosyjskiej 28 grudnia 1991 r. Jego powierzchnia
wynosi
139 663 ha. Znaczne oddalenie od dużych miast i szlaków komunikacyjnych
sprawiło, że w tej części głębokiej archangielskiej tajgi,
w królestwie niedźwiedzi i łosi, zachowały się kulturowe i krajobrazowe relikty
dawnej Rusi (patrz także barwne fotografie na okładce),
a 77,3 proc. powierzchni parku stanowią obszary ścisłej ochrony ornitologicznej.
Kenozierski Park Narodowy spełnia wszystkie kryteria kwalifikujące
go do umieszczenia na światowej liście zabytków krajobrazowo-kulturowych
UNESCO.
Tereny te ocalały przed najazdami Mongołów,
rewolucjami i wojnami. Do dziś szumią tu "święte drzewa", rozstajów
dróg strzegą
drewniane kapliczki i krzyże, a prawosławie miesza się z elementami pogańskimi.
W parku zachowało się więc unikatowe środowisko, w którym
człowiek
żyje w harmonii z otaczającą go przyrodą, zgodnie z tradycją
przodków.
Człowiek żył na tych ziemiach od dawna. Po epoce lodowcowej pojawiły
się tu (4 tys. lat p.n.e.) plemiona zajmujące się myślistwem
i rybołówstwem, a ważnym elementem tej kultury był szamanizm i magia.
Potwierdzają to m.in. znaleziska pochodzące z epoki neolitu
(wczesna epoka żelaza). Od VI do VIII w. zaznaczyły się tu wpływy plemion
ugrofińskich, z tego też okresu pochodzi wiele nazw tutejszych
jezior, rzek czy wsi. W VIII w. na szlakach wodnych pojawili
się Skandynawowie (wikingowie), a w X w. - Słowianie i wówczas poczęła
się formować zachowana do dziś sieć osadnicza i charakterystyczny
wiejski krajobraz kulturowy. Rozpoczął się proces stopniowej
asymilacji trzech kultur, formowania specyficznej kultury rosyjskiej Północy,
której relikty zachowały się po dzień dzisiejszy.
Zasadniczym walorem krajobrazowym parku są jego malownicze jeziora
i rzeki, z bogatą florą i fauną. Centrum parku zajmuje
wielkie jezioro Kenoziero, o bogato uformowanej linii brzegowej,
z blisko 70 wyspami, na których, po uzgodnieniu z dyrekcją parku, można
rozbijać we wskazanych miejscach namioty. Niestety, o
tej porze roku "nieco" przeszkadzają tu komary, do których miejscowi
są już przyzwyczajeni.
Na terenie parku zachowały się zabytkowe budowle drewniane - wiejskie
zagrody, kapliczki (tzw. czasownie) i cerkwie. Niestety,
wiele z nich pozbawionych jest właściwej opieki. Przyczyną są m.in.
przemiany ekonomiczno-polityczne minionego dziesięciolecia - młodzi wyjeżdżają
w poszukiwaniu pracy do miast, starzy "odchodzą" i wiele
domów stoi pustych, stopniowo chyląc się do ziemi. Jest to wielki
problem
tych ziem. Dyrekcja parku stara się temu przeciwdziałać
m.in. przez zachęcanie do adaptacji starych chałup na tzw. dacze - tj. prywatne
domy wypoczynkowe (letnie i zimowe) dla mieszczuchów.
Zdarza się, że przybysze pragną przenieść tu zabytkowy budynek drewniany z
innego miejsca, wówczas dyrekcja parku wskazuje lokalizację
dopasowaną do układu urbanistycznego danej wsi.
Tak jak gdzie indziej i tu duży problem stanowi finansowanie i
ochrona parku. Udział studentów z Polski w pracach dokumentujących
(inwentaryzacja rysunkowa i fotograficzna) stan zachowania
drewnianych budowli na obszarze parku został przyjęty bardzo życzliwie.
Trwający ponad tydzień pobyt nad jeziorem Kenoziero (prawie tydzień
zajęła
podróż pociągiem z Krakowa - tam i z powrotem - via Moskwa)
zaowocował pomiarami i opracowaniem rysunków czterech kaplic (czasowni)
i dużego zespołu zagrodowego. Zespół ten obejmował dwa trzykondygnacyjne
budynki mieszkalne oraz wolno stojącą banię (tj. saunę).
Całość wykonana była w konstrukcji zrębowej - z drewnianych okrąglaków
połączonych w węgłach na obłap i uszczelnionych mchem.
Zespół ten został już wykupiony przez park i w przyszłości czeka go gruntowny
remont - uzupełnienie brakujących elementów i wymiana
zmurszałych partii. Drewniane kapliczki znajdowały się (z wyjątkiem
jednej)
w lesie, który miejscami przypomina puszczańskie mateczniki
z obrazów Wyczółkowskiego i Fałata. Inwentaryzowane kapliczki zwykle miały
konstrukcję zrębową, ze stromym dachem, czasem z dzwonniczką
nad wejściem. Tylko najmłodsza wiekiem kapliczka, przewrócona przez
upadające drzewo, miała konstrukcję szkieletową z poszyciem
z desek. Wszystkie inwentaryzacje rozrysowane zostały jeszcze w trakcie
obozu naukowego w odpowiedniej skali. Po przerysowaniu
na czysto dokumentacja, uzupełniona o fotografie stanu istniejącego i
opis techniczny, zostanie przekazana dyrekcji parku i będzie pomocą
w pracach restauracyjnych lub w badaniach nad drewnianą
architekturą tego regionu.
Nadzorujący z ramienia parku nasze prace architekt z Archangielska,
specjalista od konstrukcji drewnianych - Władimir Aleksandrowicz
Titow wypowiadał się bardzo pozytywnie o opracowaniach
wykonanych przez studentów, natomiast dyrektorka parku Elena Szatkowskaja
wyraziła nadzieję, że nie zrażą nas trudności i także
w kolejnych latach będziemy tu przyjeżdżać na obozy naukowe.
Niewątpliwie wyjazd nad Kenoziero był bardzo interesujący, bowiem
poza programem naukowym mieliśmy również okazję, by zobaczyć
inne ciekawe zabytkowe obiekty, a także poznać najpiękniejsze zakątki
parku. Także kontakty z mieszkańcami tych terenów nacechowane
były życzliwą ciekawością i sympatią. Niestety, główną przeszkodą w
następnych wyjazdach mogą stać się koszty dojazdu w rejon
Archangielska, bowiem coraz trudniej obecnie pozyskać dla projektów naukowo-dydaktycznych
sponsorów, a środki przeznaczane przez MENiS na Studenckie
Koła Naukowe są żenująco niskie i trafiają tylko do wybrańców. Przy
okazji trzeba skonstatować, że pisanie do potencjalnych
sponsorów listów elektronicznych zupełnie się nie sprawdza - na kilkanaście
wysłanych do nich próśb nikt (!) nie odpowiedział. Cóż,
korespondencja nie przechodząca przez dziennik podawczy uważana jest za
nie
istniejącą.
Kilkudniowy dojazd nad Kenoziero urozmaiciliśmy jednodniowymi przerwami
w Moskwie. Dzięki temu mogliśmy się choć pobieżnie zapoznać
z historyczną i współczesną architekturą tego miasta. Poruszanie się po
nim bardzo ułatwiało nam miejscowe metro, zaskakujące częstotliwością
kursów
(co pół minuty w szczycie) - oj, przydałoby się takie
w Krakowie! Niestety, pomimo kilku podejść, nie udało nam się zwiedzić
Kremla. Warto jeszcze zauważyć, że turyści w Rosji dzieleni są na dwie
kategorie - na miejscowych (obywateli Federacji Rosyjskiej)
i na innostranców, którzy np. za wstępy do muzeów płacą 10 razy więcej
od tych pierwszych. Dzięki naszej "wtyczce" w Galerii
Trietiakowskiej udało się nam po normalnych cenach zwiedzić galerię, której
zbiory - zwłaszcza ikon - robiły wrażenie, natomiast sztuka rosyjska od
XVIII do XX wieku, choć bardzo dobra, już tak nie emocjonuje,
bowiem muzea krakowskie mają równie dobre zbiory sztuki polskiej z tego
okresu.
Żegnając Natalię na biełaruskim wagzale, żałowaliśmy,
że tegoroczna przygoda już się kończy. Zapewne wszyscy
uczestnicy wyjazdu pomyśleli
wówczas, że nie jest to ostatni pobyt w kraju, w którym
pomimo rewolucji, stalinizmu etc. przetrwała wielka kultura, tradycje
i ludzie, tak bardzo podobni do nas... Jan Kurek
Fot. Autor
|
|
|