NASZA POLITECHNIKA


Od redakcji:

Otrzymaliśmy list od prof. zw. dr hab. inż. Romana Ciesielskiego, byłego senatora w I kadencji Senatu RP 1989 - 1991, dotyczący początków powstania hali sportowej PK. List ten stanowi uzupełnienie artykułu zamieszczonego w numerze 3/2000 "Naszej Politechniki", dlatego zamieszczamy go w całości.

Roman Ciesielski

O początkach "Nowej hali sportowej"
Politechniki Krakowskiej

    W "Naszej Politechnice" nr 3/2000 ukazało się obszerne sprawozdanie z otwarcia hali sportowo-widowiskowej w Politechnice Krakowskiej oraz artykuł Dariusza Pyko. pt. "Nasza Hala Sportowa".
    Cieszy niewątpliwy sukces i powiększenie zasobów materialnych oraz istotne wzbogacenie zaplecza sportowo-dydaktycznego Politechniki Krakowskiej. Jak słusznie twierdzą władze Studium Wychowania Fizycznego Politechniki Krakowskiej hala jest już za mała dla tak szybko wzrastającej liczby studentów - ale fakt jej posiadania, wraz z kolejnymi powierzchniami przeznaczonymi na WF w kompleksie czyżyńskim znacznie poprawia sytuację.
    Pisząc historię tego unikalnego wydarzenia, jakim jest uzyskanie pełnej własności nowej hali trzeba przypomnieć pierwszy okres sprawy, to jest lata 1989-1990, kiedy to, jak pisze D. P. "Politechnika Krakowska otrzymała halę w wyniku likwidacji Oficerskiej Szkoły Wojsk Chemicznych od Ministerstwa Obrony Narodowej". Nie było to jednak ani łatwe, ani proste. Zmiany społeczno-polityczne nastąpiły po czerwcu roku 1989 (wybory parlamentarne tzw. Sejmu Kontraktowego 2/3 "starego" i 1/3 nowego, solidarnościowego składu oraz wybory do Senatu, w którym 99% miejsc obsadzili kandydaci rekomendowani przez "Solidarność". Byłem jednym z wybranych i w kadencji 1989-1991 pełniłem funkcję senatora Ziemi Krakowskiej. Z tej racji miałem ułatwiony dostęp do wielu osób oraz instytucji, co w moim przekonaniu zaważyło również na przebiegu sprawy "naszej hali".
    Na terenach przy ul. Kamiennej budowano dla Oficerskiej Szkoły Wojsk Chemicznych trzy obiekty, z których dwa budynki mieszkalno-użytkowe były na ukończeniu a trzeci, hala sportowa, dopiero po wykonaniu fundamentów i dolnej części murów.
    Likwidacja O.S.W.Ch. (tak jak i kilku innych w Polsce) nie odbierała resortowi obrony własności tych obiektów. Oczywiście było na nie wielu amatorów. Głównym i decydującym, potencjalnym dysponentem był pobliski Wojskowy Szpital Kliniczny przy ul. Wrocławskiej, któremu potrzebne były te budynki, przede wszystkim na rozszerzenie bazy szpitalnej i mieszkania dla pielęgniarek. Dyrektorem Szpitala Wojskowego był płk dr Ryszard Jan Zieliński, poseł na Sejm z ramienia ówczesnych władz, którego poznałem z okazji kontaktów parlamentarnych. Drugim kontrahentem "i z tym samym uzasadnieniem" była Akademia Medyczna (jeszcze przed fuzją z Uniwersytetem Jagiellońskim). Oczywiście inne organizacje wojskowe też coś chciały, m.in. Wojskowy Klub Sportowy "Wawel", który w Krakowie miał wiele obiektów wcześniej "przydzielonych" w taki sposób, jak to się odbywało w PRL. Nieoczekiwanie adwersarzem stały się władze m. Krakowa, które domagały się przekazania obiektów miastu jako własności komunalnej, a ostrym rzecznikiem tego żądania był wiceprezydent doc. (geologii) Krzysztof Görlich, który po komunalizacji obiecywał przetarg, by to "sprzedać Politechnice". Możliwość i szansę dla Politechniki Krakowskiej dostrzegł pierwszy mgr Edward Surdyka, ówczesny kierownik studium WF PK (mój kolega z koszykówki i piłki ręcznej KS "Cracovia") i trener ówcześnie pierwszoligowej żeńskiej drużyny piłki ręcznej Cracovia - która trenowała na obiektach WKS "Wawel" i stąd wiadomość. Po odbytym rozeznaniu zgłosiliśmy to rektorowi prof. Władysławowi Muszyńskiemu, który rozpoczął starania formalne. Ale aby uzyskać "placet" trzeba było przekonać przede wszystkim pułkownika R. J. Zielińskiego, który dla Szpitala MSW chciał utrzymać całość, a potem część użytkowo-mieszkalną oraz dalej bezpośrednich szefów Ministerstwa Obrony Narodowej (które zdało się na płk Zielińskiego) oraz Szkolnictwo Wyższe (później MEN), którym kierował wtedy prof. Henryk Samsonowicz z Uniwersytetu Warszawskiego, znany mi osobiście z okresu stanu wojennego (obaj byliśmy wtedy usuniętymi rektorami swych uczelni), a potem prof. Robert Głębocki, będący w tej samej sytuacji w Uniwersytecie Gdańskim. Obaj pomogli sprawie, zachowując jednak "wstrzemięźliwość" finansową. Sądzę, że moje osobiste kontakty jako senatora Ziemi Krakowskiej w istotny sposób wpłynęły na ostateczną zgodę i przekazanie rozpoczętego obiektu hali sportowej Politechnice Krakowskiej już poza postulowaną miejską komunalizacją. Wyrazy podziękowania należą się płk R. J. Zielińskiemu za przychylność, a również rektorskim służbom prawnym, które prowadziły formalną stronę sprawy. Ale trzeba przytoczyć też argumentację, której wtedy używaliśmy przekonując obie strony.
    Pierwszy argument to fakt zaledwie rozpoczęcia budowy - potrzeba mnóstwo pieniędzy na jej dokończenie. MSW miało niedobory budżetowe, natomiast o pieniądze mogła starać się Politechnika różnymi drogami, także poza MEN-em; deklarował poparcie Totalizator Sportowy i również poprzez fundacje, co zresztą nastąpiło. Myśleliśmy i o fundacji S. Batorego, której radzie przewodniczyłem od jej utworzenia do połowy roku 1989 (zrzekłem się po wyborze na senatora i równocześnie po pewnych istotnych zmianach głównych celów tej fundacji), ale tu bez efektu. Wojsko nie mogło uzyskać pieniędzy, a miało w Krakowie już obiekty halowe (m.in. przy ul. Zwierzynieckiej), własności których też spodziewało się bronić i co było istotne, sportowe wymiary boiska piłki ręcznej w budowanej hali nie spełniały (i tak jest dotąd, niestety nie można było tego zmienić) wymogów Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej. A więc nie będzie tam kwalifikowanych zawodów piłki ręcznej.
    Z drugiej strony Politechnika Krakowska nie mająca zaplecza sportowego wydawała krocie na wynajem sal i obiektów sportowych na WF studentów od kilku kontrahentów, w tym od WKS Wawel. Uzyskiwano niekorzystne przydziały godzin, np. po 22.00, co narażało na różne dodatkowe kłopoty lub w lokalizacjach rozrzuconych po całym Krakowie. Miałem np. taką sytuację, że na mój wykład mechaniki budowli przy ul. Warszawskiej słuchacze III roku WIL przychodzili bezpośrednio po zajęciach WF w hali Hutnika w Nowej Hucie. Spóźniali się, dekoncentrowali uwagę, były przypadki, że zmęczeni nawet drzemali.
    A hala sportowa przy ul. Kamiennej jest blisko, jak mówiliśmy "o rzut kamieniem" od Politechniki. Obiecywaliśmy sobie wykonanie podziemnego przejścia, tak jak np. między budynkiem Sejmu a Hotelem Sejmowym w Warszawie (i to chyba nadal jest aktualne - obecny rektor jest mostowcem-tunelowcem i ma talent do pozyskiwania sponsorów). A co najważniejsze, wykazaliśmy, że koszty wydatków na wynajmowanie sal na zajęcia z WF w ciągu 10-ciu lat (optymistycznie) zwrócą koszty wykończenia hali, które - znów mieliśmy optymistyczną nadzieję - będą zminimalizowane przez nasze kontakty z przedsiębiorstwami budowlanymi (ówczesny rektor - budowlaniec i ja też senator - mieliśmy wtedy te właśnie kontakty). To wszystko przyczyniło się do pomyślnej dla nas decyzji władz obu resortów. Później były jeszcze drobne kłopoty prawne (np. granice terenu własności, dojazdy), ale wynik ostateczny może tylko cieszyć: mamy halę i korzystamy z niej - choć o 5 lat później niż przewidywaliśmy. Trzeba jednak zaznaczyć, że główna część hali używana jest od roku 1997.
    Oczywiście niezaprzeczalny, godny pochwały i podziękowań jest wkład starań i wysiłków późniejszych rektorów prof. prof. Józefa Nizioła i Kazimierza Flagi, a także służb inwestycyjnych Politechniki, co zdecydowało o sukcesie i w końcu doprowadziło do świetnego stanu dzisiejszego.
    Sądzę, że podane powyżej szczegóły, które generalnie mogą potwierdzić władze Politechniki z tych czasów, a przede wszystkim rektor prof. Władysław Muszyński, powinny pozostać w pamięci, a także dać do myślenia tym, którzy piszą teraz, żeśmy to po prostu "dostali" i tym, którzy tak radośnie przecinali wstęgi otwarcia w czerwcu 2000 roku. Również i to, że przy obecnym stanie ilościowym kształconej młodzieży mimo redukcji obowiązkowych zajęć z WF (czemu nadal, gdzie mogę, usiłuję przeciwdziałać) hala i całe zaplecze sportowe Politechniki Krakowskiej są za małe - choć, jak wspomniano, trochę pomogą Studium WF przyznane ostatnio powierzchnie na Czyżynach. Politechnika nie zrealizowała niestety planów urządzenia wielkiego parku sportowego w północnej części swych terenów w Czyżynach.
    W akademickim sporcie masowym będzie coraz lepiej. Dwie nowe hale sportowe wybudowała Akademia Ekonomiczna na "swoich" (posalezjańskich) terenach. Ale to z pieniędzy z opłat za studia ekonomiczne, które uzyskały tak wielką koniunkturę, popularność i zapotrzebowanie - po czasach, kiedy w tych samych uczelniach wykładano jałową ekonomię socjalizmu. Poza tym ukończyła swe budowy Akademia Wychowania Fizycznego, a przewiduje się tereny sportowe również na terenach nowego Campusu Akademickiego UJ w Zakrzówku.